Prowadź mnie według Twej prawdy i pouczaj, bo Ty jesteś Bóg, mój Zbawca, i w Tobie mam zawsze nadzieję. (Ps 25, 4)
Ksišżki
|
Doświadczysz dużo pociechy wewnętrznej, jeżeli wielkodusznie przyjmiesz upokorzenia.
Jak to możliwe, ze właśnie upokorzenie daje pociechę? Czy nasze codzienne doświadczenie nie jest odwrotne, czy upokorzenie nie zostawia w nas głębokiego zranienia duszy i goryczy serca? Tak jest bez wiary. Na ile wiara jednoczy nas z Jezusem upokorzonym, na tyle nasze serce staje się wielkoduszne. Samo upokorzenie prowadzi do samotności, ale przez wiarę idzie dalej, a mianowicie do Serca Jezusa. Tam znajdziemy wewnętrzną pociechę i słodycz, której nie da się opisać słowami.
Najpóźniej w tym miejscu rozważań staje się zrozumiałe, dlaczego większość ludzi nie pojmuje pokory, dlaczego wielu uważa, że jest ona słabością lub czymś chorobliwym. To niewłaściwe patrzenie na pokorę pochodzi z braku wiary, jest znakiem braku dojrzałości chrześcijańskiej, wskazówką, że ktoś nie ma doświadczenia życia nadprzyrodzonego, doświadczenia Ewangelią.
Czy staram się sytuacje upokarzające przeżyć do końca w duchu wiary?
Do góry
|