Dziś jest r.




Prowadź mnie według Twej prawdy i pouczaj,
bo Ty jesteś Bóg, mój Zbawca, i w Tobie mam zawsze nadzieję.
(Ps 25, 4)




Ksišżki






Ojcze nasz...


     Zgodnie z tym niewysłowionym miłosierdziem Twój jednorodzony Syn, Panie, daje nam pozwolenie i każe przemawiać do Ciebie, mówiąc: "Ojcze nasz, który jesteś w niebie". Cóż za królewskie słowa! Słowa pełne słodyczy, niosące pociechę, budzące pobożność! Któż odważyłby się, Panie, mówić tak do Ciebie, gdyby Syn Twój jednorodzony nie dał był na to pozwolenia? Kim jesteś Ty, Panie, a kim ja, żebym odważył się nazywać Cię Ojcem? Ty jesteś Ten, który jest, ja - ten, który nie jest, ale przed Twym obliczem cały ten wielki świat nie jest. Czyż może być większy dziw, większe miłosierdzie, jak żebyś Ty, Bóg nieskończonego majestatu, Król królów, Pan panów. Święty świętych, Bóg bogów, chwała aniołów i radość zbawionych, żebyś Ty zechciał być mym Ojcem i przysposobić mnie na syny, skoro ja jestem najpodlejszym błotem, biednym robakiem i najprzewrotniejszym stworzeniem? Co za cudowna miłość, jaka długość, szerokość, wysokość i głębokość miłości i dobroci Bożej! Ojcze nasz. Słowa pociechy, miłości, ufności. Cóż ci damy, Panie, za tę łaskę? Jakimi słowami będziemy wysławiać to miłosierdzie? Jaki rozum nie wpadnie w zachwyt, rozważając tak zachwycającą hojność? Ojcze nasz! Jakiż miód jest równie słodki, jakie mleko tak łagodne, jaki balsam daje taką rozkosz, jak te słowa? Co za radość bez granic, co za słodycz niewypowiedziana, odważyć się nazwać Cię Ojcem. Cóż więcej mógłbyś uczynić, Panie, czego ja mógłbym pragnąć więcej niż mieć Cię za Ojca? Jak dobrze rozumiał to ów umiłowany Ewangelista mówiąc: "Patrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec, że zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i rzeczywiście nimi jesteśmy" (l J 3,1). Nie poprzestał na nazwaniu nas synami, lecz dał być nimi, abyśmy mieli pewność, że On jest naszym Ojcem, boć nie ma ojca bez dziecka ani dziecka bez ojca. Ojciec przybrał nas za synów. Syn za braci, a Duch Święty za żywe świątynie i przybytki swoje. Jakaż może być wyższa godność, większa chwała? Pewien filozof powiedział, że najsłodszą rzeczą w świecie jest zarobek, gdyż wszelkie prace ludzkie nabierają dzięki niemu słodyczy. Jeśli więc największym zyskiem ze wszystkich jest mieć Boga za Ojca, nie tylko z imienia, ale prawdziwie, to cóż w świecie może być słodszego i milszego nad to? Słowa Ojcze nasz otwierają serce, dają rozkosz duchowi, wzmacniają odwagę, radują duszę i sprawiają, że płyną zdroje łez.
     Ojcze nasz. Słowa treściwe, krótkie słowa, które Bóg spełnił na ziemi! Apostoł mówił, że zna tylko Chrystusa, i to ukrzyżowanego (l Kor 2,2), i miał wielką rację, bo w tej jednej tajemnicy zawiera się wszystko, co można poznać. Ja, Panie, prócz tej wiedzy, nie chcę znać nic więcej prócz słów Ojcze nasz. Te słowa pragnę czytać, te badać, te w dzień i w nocy rozważać, bo one mi wystarczają. Mówią, że człowiek jest małym światem, bo w nim mieści się streszczone wszystko, co jest na dużym. Podobnie te słowa można nazwać streszczoną wiedzą, bo w nich zawiera się wszystko, czego naucza Pismo Święte. W nich są zawarte dwie części - jedna obiecuje, druga prosi, bo jedna prosi człowieka, aby spełnił, co jest winien Bogu, a druga obiecuje posłusznemu człowiekowi łaski Boże, tak więc jedna uczy - co powinniśmy robić, a druga - czego oczekiwać. Jakież mogą być obietnice, które nie mieściłyby się w słowie "Ojciec", a jakie obowiązki, które nie byłyby zawarte w pojęciu "Syna"? Jakich dóbr, łask, dobrodziejstw nie miałbym oczekiwać od Boga, który naprawdę nazywa się Ojcem? Bo z tego wynika, co następuje: jeśli jest moim Ojcem winien mnie kochać, dawać wszystko, co niezbędne do życia, kierować mną, pomagać mi, bronić mnie, radzić mi, leczyć mnie, uczyć mnie, szanować mą godność, zostawić mi dziedzictwo, a gdyby było trzeba, po ojcowsku karać. Gdzież bowiem jest syn, którego ojciec nie karał? Żyć więc pod opieką i opatrznością takiego Ojca to stan pełen słodyczy, wolna niewola, opieka doskonała, lęk radosny, kara łagodna, ubóstwo bogate, posiadanie pewne. Bo do ojca należy brać na siebie starania, a owoc ich dzielić z dziećmi.
     Tym bardziej zaś gdy ten Ojciec jest Bogiem wszechmogącym i Panem całego stworzenia, czegóż może mi zabraknąć? Przecież dzieci uczestniczą we wszystkich dobrach ojca. Jakaż może być obawa, jaka burza, która mogłaby mnie zaniepokoić, gdy mam takiego Ojca? Jeśli nieprzyjaciele prześladować mnie będą, On mnie będzie bronił; jeśli mi odbiorą dobra doczesne, On mnie zaopatrzy; jeślibym miał wątpliwości i niepewności, On mnie pouczy; jeślibym chodził w mroku i cieniu śmierci, On będzie ze mną; jeśli wniosą przeciw mnie fałszywe świadectwo, On za mnie odpowie; jeśli wypowiedzą mi walkę, nie będę się lękał, bo Ty, Panie, jesteś ze mną. Jakaż może być większa chwała, zaszczyt, miłosierdzie niż to? Najwyższą godnością na świecie jest być synem Bożym z natury, a drugą - być nim dzięki łasce. Ponieważ zaś z natury mógł być tylko jeden syn, umieściłeś nas, Panie, na drugim miejscu, to znaczy jesteśmy synami przez łaskę i nad tę godność nie można sobie wyobrazić większej. Wygląda więc na to, że wszystkie Twoje obietnice streszczone są w słowach Ojcze nasz. A raczej te słowa mówią dużo więcej niż pozostałe obietnice, bo więcej znaczy, że uczyniłeś się naszym Ojcem, niż wszystko inne, co mógłbyś nam dać, gdyż skoro jesteś Ojcem, a my dziećmi Twymi, jesteśmy przez to dziedzicami Twoich dóbr i uczestnikami Twego majątku wraz z Twym jedynym Synem.
     Słowa te uczą mnie tego, co winienem robić, nie mniej niż tego, czego mam się spodziewać. Bo jeśli Ty jesteś moim Ojcem, ja jestem Twoim dzieckiem, nie tylko z imienia, ale naprawdę, jestem więc zobowiązany do pełnienia obowiązków dziecka, podobnie jak Ty - Ojca. Skoro tak jest, jestem zobowiązany kochać Cię jak Ojca, służyć jak Ojcu, czcić jak Ojca, słuchać jak Ojca, pokładać całą nadzieję w Tobie jako w prawdziwym Ojcu, we wszystkich potrzebach zwracać się do Ciebie jak do kochającego Ojca, dbać o Twoją cześć jako o cześć mego Ojca, służyć Ci z najczystszą intencją z czystej miłości, jak służy syn Ojcu, oddać się całkowicie w Twoje ręce jako w ręce mego Ojca, znosić radośnie wszystkie Twoje kary jako kary ojcowskie, a na koniec powierzyć Ci wszystkie moje troski i myśli jak prawdziwemu Ojcu. Tego wszystkiego, na mocy sprawiedliwości, domaga się ode mnie nazwa syna i wszystko, co winienem Ci jako prawdziwemu Ojcu. A ponieważ w tym streszcza się wszystko, czego mię w Piśmie Świętym uczysz, wynika z tego, że w słowach Ojcze nasz zawiera się cała nauka, przeto mam ją rozważać przez całe życie.
     Jeszcze jaśniej to widać, gdy dodamy drugie słowo i powiemy: "Ojcze nasz". Bo nie chciał Twój jednorodzony Syn, żebyśmy mówili: "Ojcze mój". W całej tej modlitwie nie występują słowa mój tylko nasz, bo pragnął On udzielić wszystkim chwały tej godności, aby wszyscy przez laskę stali się tym, czym On był z natury. Mówiąc "Ojcze nasz", wyznajemy, że wszyscy jesteśmy braćmi jako synowie tego samego Ojca i tak ich powinniśmy kochać jak braci, a Ciebie jako naszego wspólnego Ojca. Wydaje się więc, że tymi dwoma słowami polecono nam miłować Boga i bliźniego, a na tych dwóch przykazaniach opiera się Prawo i prorocy (Mt 22,40). Jakaż nauka mogła być bardziej wzniosła i treściwa, która w dwóch słowach zawiera wszystko, co powinniśmy umieć?
     Prócz tego słowa te nie tylko uczą mnie, czego powinienem oczekiwać i jak powinienem postępować, ale również wskazują mi drogę pokuty i otwierają bramy, gdyby mi je zamknęła wina. Bo nie będę opadał z sił ani nie zwątpię, lecz raczej naśladując syna marnotrawnego wrócę do Ciebie, Panie, ze słowami i wyznaniem, z jakim on wrócił, mówiąc: "Ojcze, zgrzeszyłem przeciw niebu i przeciw Tobie" (Łk 15,21). Tamten syn, otrzymawszy należną mu część majątku, gdy odszedł od Ciebie, zmarnotrawił ją - bo taki jest los dóbr, którymi rozporządzamy, nie licząc się z opatrznością Ojca. Majątek posiadany bez liczenia się z Tobą ogołocił syna, usunął go z łona Ojca, wyrzucił z domu, wygnał z ojczyzny, pozbawił go dobrej sławy, odebrał czystość i uczynił go pastuchem świń, aby nędza wykazała mu, jak źle postąpił, oddalając się od takiego ojca, i aby doznane nieszczęścia dały mu docenić dobro, które stracił. Nieszczęśnik, wszedłszy w siebie, rzekł: "Iluż to najemników żyje w sytości w domu ojca mego, a ja tu ginę z głodu!" Wszedł w siebie, aby wejść do ojca, bo oddalił się od siebie, skoro oddalił się od ojca. Bez wątpienia bardzo się oddalił, skoro zatraciwszy godność syna, a nawet godność człowieka, uczynił się podobny do zwierząt i zadowalał się ich towarzystwem oraz ich jadłem. Skoro więc nieszczęśnik wszedł w siebie, on który tak bardzo oddalił się od siebie, zdecydował wrócić do Ciebie, swego Ojca. Ale z jakim czołem? Z jakimi skarbami? Z jaką nadzieją wracasz do niego? Nie inną niż to, że jest moim ojcem, bo choć ja utraciłem godność syna. On nie stracił miłości i stanu ojcowskiego. Skoro ojciec ujrzał syna, nie patrzał na jego grzech i wystąpił nie w roli sędziego, lecz ojca, oburzenie przemienił w przebaczenie, pragnąc, aby syn wrócił i nie zginął. Zbliżywszy się do niego, zarzucił mu ręce na szyję i dał pocałunek pokoju, rozkazując, aby szybko przyniesiono mu strój ozdobny i ubrano go weń. Nie powiedział: "Skąd przychodzisz? Gdzie byłeś? Gdzie jest majątek, który zabrałeś? Dlaczego zamieniłeś wielką godność na wielką hańbę?" Siła miłości nie widzi przewinień. Ojciec nie wie, co to zwłoka w okazywaniu miłosierdzia. Każe mu nałożyć pierścień na palec, bo nie zadowalając się przywróceniem go do stanu niewinności, chce go wywyższyć tym zaszczytnym znakiem. Każe obuć go, żeby powrócił na drogę sprawiedliwości, którą opuścił, i żeby dała się widzieć nędza, w jaką popadł, kiedy odszedł od Ojca, był bowiem bosy, Ojciec każe także zabić utuczone cielę, bo nie wystarczy mu byle jakie, chce uczcić uroczystość tego przyjęcia i wyrazić nim wielkość i obfitość swego miłosierdzia w stosunku do syna. Poruszony tym przykładem i pociągnięty oznaką tak wielkiej miłości, po wszystkich moich wykolejeniach i wygnaniu, z całym wstydem i pokorą, na jaką mnie stać, przychodzę do Ciebie, Panie, mówiąc wraz z synem marnotrawnym: "Zgrzeszyłem przeciw niebu i przeciw Tobie. Nie zasługuję już na nazwę twego syna, uczyń mię jednym z najemników Twego domu". Powiem te słowa, Panie, a jeśli je wypowiem tak, jak on je mówił, mam nadzieję, że zanim skończę mówić, Ty wyjdziesz mi naprzeciw i zarzucisz mi ręce na szyję i ucałujesz mię pocałunkiem pokoju. Bo spodziewamy się po sercu ojcowskim, że będzie się starało przyciągnąć do siebie utracone dziecko. Bardzo dobrze mówi pewien Doktor, że jak ptak, gdy widzi swe pisklę, które wypadło z gniazda, gdzie było bezpieczne, stara się umieścić je tam z powrotem, a jeśli dostrzeże żmiję czy węża zbliżającego się, aby je pożreć, lata wokół niego z przejęciem, krzycząc i ćwierkając, aby je uchronić, tak Ojciec przedwieczny stara się o zbawienie swych dzieci, leczy ich choroby, odgania dziką bestię, jaką jest szatan, ponownie umieszcza pisklę w gnieździe, zapomina przeszłą winę i stara się skłonić je do pokuty. A przede wszystkim jako prawdziwy Ojciec nigdy nie przestaje napominać nas, doradzać nam. Kierować na właściwą drogę i przywracać nam zdrowie. Bo podobnie jak ktoś, kto chce widzieć w dzień, nie szuka światła, bo ono samo jest przed patrzącym, tak temu, kto chce wznieść oczy ku niebu i patrzeć na Ojca, nigdy nie brakuje najwyższego, jaśniejącego światła, które bywa udzielane wszystkim.

RozważaniaRozważania
Strona główna


Do góry



© 2001 - 2012 @  |