Konkwistadorzy
Hernan Cortes
W latach 1519-20, na skutek skomplikowanego splotu okoliczności, władzę nad imperium azteckim przechwycili, właściwie bez walki, Hiszpanie pod wodzą H. Cortesa. W wyniku oporu tamtejszej ludności, utracili ją w wyniku antyhiszpańskiego powstania w Tenochtitlan, po czym Hiszpanie rozpoczęli zbrojny podbój, który spowodował rozpad imperium. Kres jego istnieniu położyło zdobycie w 1521 r. Tenochtitlan i ujęcie jego władcy, Cuauhtemoca.
KONKWISTADORZY
wywodzili się z różnych warstw społecznych. Pośród licznych chłopów i prostych żołnierzy, było trochę drobnej szlachty. Pochodzili w większości z najuboższych regionów Hiszpanii. Podboje były więc dla nich przede wszystkim szansą polepszenia swych warunków i wzbogacenia się. Ideał chrześcijański nie był dla nich, rzecz jasna, głównym motywem.
WYPRAWA
Podbój był przedsięwzięciem finansowanym przez osoby prywatne, a nie przez Koronę. Kapitan wyruszający z Hiszpanii lub Indii Zachodnich musiał uprzednio uzyskać pozwolenie króla i zobowiązać się do przekazywania Koronie piątej części zdobyczy zwanej ,,quinto real". Każdy z członków wyprawy wnosił wkład, zależny od swych możliwości, a najzamożniejsi - broń lub konia. Uczestniczyli też marynarze, rzemieślnicy, duchowni i urzędnicy upoważnieni do pobierania ,,quinto real".
CHCIWI AWANTURNICY
Walcząc konkwistadorzy bronią zarazem własnego życia i tego, co zainwestowali w podróż, a także spodziewanych zdobyczy. Dlatego tak często dochodziło do sporów podczas podziału łupów. Potem, jako kolonizatorzy, uchylają się od wykonywania rozkazów i od kontroli
narzucanych przez daleką metropolię.
Hiszpanie posunęli się do tego stopnia, że wmawiali Indianom, iż papież powierzył ich terytoria królowi Kastylii, więc jeśli pragną uniknąć wojny, musza się podporządkować jego woli.
WOJNA AZTEKÓW
Aztekowie próbowali najpierw środkami pokojowymi nakłonić do poddania się osad, które pragnęli przyłączyć do swego imperium i wysyłali kilku kolejnych posłów, by ustalić termin, po upływie którego wybuchała święta wojna. W ich strategii nie było więc miejsca na działanie przez zaskoczenie. Atak zaś miał na celu zdobycie jeńców, przeznaczonych na ofiarę: nie chodziło o zabicie przeciwnika, lecz o jego pojmanie. Gdy świątynia została zdobyta, osada poddawała się i negocjowano wysokość okupu, jaki musiała zapłacić zwycięzcy. ,,Biali bogowie" nie przestrzegali żadnego z tych tradycyjnych rytuałów i bez wahania mordowali wrogów.
PRAWO SILNIEJSZEGO
Na pierwszy rzut oka, dysproporcja liczebności między Indianami i konkwistadorami powinna przemawiać przeciwko tym ostatnim: przecież było ich ledwie kilkuset przeciw setkom tysięcy tubylców, mających nadto inne wielkie atuty, takie jak znajomość własnego terytorium i panowanie nad nim, a najlepiej zorganizowane plemiona dysponowały armią zaprawioną w potyczkach lokalnych. A jednak szala zwycięstwa przechyliła się na stronę najeźdźców... Była to w dużym stopniu zasługa lepszej technicznie broni Hiszpanów. Konkwistadorzy zapewnili też sobie znaczne wsparcie pozyskując dla swej sprawy wrogów imperiów Azteków oraz Inków. Nie stronili też od podstępów i zabiegów dyplomatycznych. Ponadto zdobywcy nieśli śmierć samą swoją obecnością: przywiezione przez nich do Ameryki choroby tyfus, ospa, odra czy zwykła grypa, dziesiątkowały Indian.
Aztecki monarcha Montezuma (po prawej) staje przed obliczem Hernana Cortesa licząc na przymierze
Nie bez znaczenia były także czynniki natury psychologicznej. Obcy budzili grozę. Ich przybycie, kojarzone z powrotem bogów, wywoływało niepewność i przerażenie. Wyniszczaniu ludności poprzez wojny, choroby, pracę przymusową, towarzyszyło unicestwianie przedhiszpańskiego sposobu życia. Tylko jeden Indianin na dziesięciu przetrzymał ten szok.
INDIAŃSCY SPRZYMIERZEŃCY
Kiedy po "Smutnej Nocy" (powstanie Indian) Cortes postanowił ostatecznie rozprawić się z Tenochtitlanem, w jego oddziałach było 80 000 tubylczych sprzymierzeńców. Uczestniczyli oni w przygotowaniach do oblężenia, zwłaszcza w budowie brygantyn (małych statków żaglowych) i dostarczali setek łodzi. Te wrogie Aztekom grupy Indian pragnęły ich rozbicia i liczyły na uzyskanie część łupów.
Lienzo de Tlaxcala - dokument opracowany po podboju w celu ochrony przywilejów, z jakich korzystało miasto Tlaxcala z racji sprzymierzenia się z Hiszpanami, ukazuje jak wielką rolę odegrali owi sprzymierzeńcy tlaxkalańscy.
WALKA O SPRAWIEDLIWOŚĆ
Podbój wywołał dyskusje, które w ogólnym zarysie można sprowadzić do pytania: czy Indianin jest człowiekiem wolnym, któremu przysługują prawa, czy też istotą niższą, z samej swej natury niewolnikiem? Czy wojna przeciw niemu jest sprawiedliwa, czy nie? Francisco de Vitoria przeprowadził analizę przypadków, w których podbój był prawnie uzasadniony i głosił równość wszystkich ludzi wobec Boga, kładąc tym samym podwaliny pod nowoczesne prawo międzynarodowe. Bartolomeo de las Casas natomiast niestrudzenie występował w obronie Indian. Był inspiratorem chroniących ich ustaw, których wprowadzenie w życie napotykało na opory ze strony osadników.
Cortez zdobył miasto Meksyk. Pomimo protestów czarowników zaczął burzyć bożki. W świątyniach umieszczał krzyże i wizerunki Matki Bożej. Położył kres ofiarom z ludzi. Pomimo to nie było nawróceń tak szybkich i licznych, jakie miał nadzieję oglądać. W dodatku wziąwszy wielką ilość dialektów, trudno było się porozumieć. Wierzenia pogańskie były tak zakorzenione w duszach Indian, że trudno je było wyrwać. Cortezowi brakowało misjonarzy. Napisał więc do Karola V o wysłanie ich do Ameryki. Władca zgodził się. W 1524 przybyli franciszkanie, oddając się całkowicie ewangelizacji. Wszystko byłoby się potoczyło dobrze, gdyby nie chciwość konkwistadorów, którzy ustanowili niewolnictwo, wychodząc z założenia, że Indianie nie posiadają duszy. Biskup protestował, lecz daremnie. Kapłani, którzy usiłowali przeciwstawić się niewolnictwu zostali zamęczeni i zabici. Król, kiedy mu o tym doniesiono, zakazał niewolnictwa, lecz ufność Indian została zburzona: zachowanie wielu Hiszpanów nie było zgodne z nauką Ewangelii. Hiszpański władca - wobec wszystkich trudności, z jakimi musiał się borykać - błagał w modlitwach Najświętszą Pannę o interwencję i o znak, że jego prośba została wysłuchana. Wkrótce miał go otrzymać w sposób, jakiego z pewnością nie oczekiwał.
|